Moj pierwszy dzien ... lata ...
Komentarze: 2
Sobota. Godzina 2.30 nad ranem. Dojezdzam do London Bridge. Na chwile zatrzymuje sie i chlone calym soba nocna panorame Londynu. Nie wiem za co, ale kocham to miasto. Dolaczam do pozostalych rowerzystow. Jedziemy przez centralny Londyn. W kilku miejscach dolaczaja sie do nas mniejsze lub wieksze grupki cyklistow. Na wciaz tetniacym jeszcze zyciem Soho przerwa na kawe. Wszedzie przelewaja sie tlumy wracajacych z klubow lub szukajacych otwartych jeszcze lokali ludzi. Wiosenna, ciepla noc. Atmosfera zabawy. Jest fajno.
Po jakims czasie wsiadamy na rowery i ruszamy dalej. Po kilkudziesieciu minutach dojezdzamy do parku i zaczynamy wspinac sie na gorojace nad nim wzgorze (Primrose Hill). Docieramy na 'szczyt'. Niektorzy pozywiaja sie przygotowanymi kanapkami, inni wyciagaja browarki, jeszcze inni z aparatami biegaja dookola. Robi sie jasno.
4.35. Z jasnej luny na horyzoncie wylania sie powoli okrag slonca. Niektorzy wczuli sie chyba z lekka - zaczynaja klaskac. Stoimy sobie wszyscy patrzac na rozlewajaca sie po niebie jasnosc - pierwszy dzien lata.
Pol godziny pozniej pedze na rowerze po pustych jeszcze ulicach Londynu. To byl zwykly wschod slonca. Taki sam jak kazdy inny. Nalepiamy nalepke - 'summer solistice' - 'letnie przesilenie' i nagle robi sie z tego cos niezwyklego. Przynajmniej w naszych glowach. Bo, jak to ktos madrze powiedzial, 'you don't see the world as it is but as you are' (nie widzimy swiata takiego jakim jest, ale takim jakim my jestesmy). Nasze wlasne okulary przez ktore postrzegamy rzeczywistosc. Czarne badz rozowe, do wyboru, do koloru...
Jade po pustych ulicach. Nie patrze na mape. Wiem mniej wiecej jaki azymut powinienem obrac, ale i tak klucze niemilosiernie. Niewazne. Odkrywam miejsca, ktorych w zyciu wczesniej nie widzialem. Naciskam z calej sily na pedaly. Wpadam w moj dziwny medytacyjny lekko stan. Po czole splywaja strozki potu. Moj umysl jest spokojny i bezwietrzny. Zadnych mysli. Czuje sie szczesliwy.
Nawet nie wiem jak docieram juz w znane mi okolice. Chociaz i je odkrywam teraz jakby na nowo. Dojezdzam do domu. Prysznic. Lozko. Dzien juz na dobre rozlal sie po niebie. Zasypiajac mysle sobie, ze pierwszy dzien lata moge miec kiedy tylko zechce. To przeciez tylko tu. W mojej glowie.
Dodaj komentarz