Komentarze: 4
No i z tego wszystkiego zostalem w domu. Pomyslalem, ze rozsadniej bedzie rozplanowac sobie wszystkie te sprawy, ktore mimo wciskania ich gdzies tam pod dywan w mojej lepetynie coraz bardziej daja o sobie znac wyczlapiajac te swoje macki... Ucieczka nic nie da... Takie zycie - spychanie rzeczy poza horyzont swiadomosci w nadziei, ze same jakos sie rozwiaza, ze z czasem rozplyna sie gdzies tam w niebycie - nie tedy droga...
Musze zaczac szukac pracy - owszem fajno leniuchowac sobie do bolu, ale pieniazki przeciekaja mi przez palce. Zycie w Londynie kosztuje. Poza tym mam juz tego serdecznie dosyc. Stania w miejscu. Wiem, ze jedyne co powstrzymuje mnie przed realizacja moich marzen to strach... Strach przed nieznanym... przed wyglupieniem sie, przed odrzuceniem, zrobieniem z siebie idioty, przed okazaniem sie niewystarczajaco dobrym... Tylko jakie to ma znaczenie ? Czy to ma powstrzymac mnie, usidlic w tym bezpiecznym kokoniku jaki zdolalem sobie uplesc - bezpiecznym, ale jednoczesnie zdradzieckim... Tak milym i cieplym tak nikczemnie zniechecajacym mnie przed probami wyjscia w nieznane, probami podjecia ryzyka, probami zaczerpniecia z zycia...zaczerpniecia czego..? Zycia wlasnie.... Zycia, ktore mija mnie jakby obok.. A ja pozwalam mu przeplywac...
Bo ja jestem zajety... Bo ja mam wazniejsze rzeczy na glowie... Bo ja nie chce tracic czasu na glupoty... Bo ja musze sie uczyc... Nastepne egzaminy do zdania... Windows2003 wlasnie pojawil sie na rynku - nastepne 1500 stron do wykucia - bo przeciez ja chce byc specjalista.. Nie moge pozwolic sobie na zaniedbania... Tylko jakim kosztem... ? Skrepowalem sam siebie...
Dzisiaj czytalem sobie sporo blogow. Mnostwo osob tak pieknie opisywalo milosc. Kiedy ostatnio ja czulem cos podobnego... Kiedy ostatnio pozwolilem sobie na to.. Kiedy ostatnio bylo to dla mnie warte zachodu... Czy warto sie zajezdzac... ? Odcinajac sie po drodze od tego co w zyciu naprawde wazne... Warto..?