Komentarze: 8
Podoba mi sie te dziewcze. Pracuje w collegu w recepcji. Jakies 25-26 lat. Ukrainka. Nie typowa 'laska'. To zdecydowany plus. Dlugonogie, plastikowe blondyny nie kreca mnie ani troche. Nie zebym mial cos przeciwko blondynom. Co to to nie. Nie zebym mial cos przeciwko dlugim nogom. Co to to jeszcze bardziej nie. Byleby powyzsza kombinacja nie byla wlasnie plastikowa. Byleby nie byla, jak to ktos kiedys powiedzial, infantylna i rozowiutka jak dupencja lalki Barbi. Cokolwiek to oznacza.
Schodzimy z tematu jednak. Tak wiec dziewusia nie dosc, ze ladna to niesamowicie sympatyczna i tak, powiedzialbym, slowiansko ciepla. Bo roznice w mentalnosci sa. Nie wiem z czego to wynika, ale dziewczyny 'zachodnie' (bardzo duzy skrot myslowy) w znakomitej wiekszosci sa jakies takie, nie wiem, inne - plytkie, chlodne - trudno wyrazic slowami. Nie mowie, ze gorsze - po prostu nie w moim guscie. Ok, nie ma co przesadzac z polityczna poprawnoscia, gorsze. Przez duze "G".
Tak wiec wracajac do poczatku - podoba mi sie dziewczyna. Tylko, ze nie az tak by serce kolatalo mi w piersi na jej widok. Nie jestem zakochany, zadurzony, zachwycony nawet. Podoba mi sie bardzo. Ni mniej, ni wiecej.
No i zastanawiam sie czy uderzac w tym kierunku czy nie. Bo na pewno wiem, ze to "nie jest to". Druga polowka, znaczy sie. Tylko, ze z drugiej strony nie szukam jeszcze tej wlasnie osoby na "do konca zycia".
Moze wyjsc z tego cos fajnego. Moze nie. Warto cokolwiek zaczynac? Ok, ze warto to wiem. Zawsze to nowe doswiadczenia, nowe rzeczy, ktorych ucze sie o sobie i innych. Tylko czy mi sie chce...