Komentarze: 13
Wchodze na Uniwersytet. Dopada mnie dziwnie nieco wygladajacy gosciu wreczajac mi kopie "Socialist Worker". Biore, czemu nie - bedzie co poczytac w metrze, "Two pounds" , he ? to ja dziekuje...
Im dalej w las tym gorzej. Z kazdej strony atakuja plakaty wszelkiego rodzaju socjalistow, komunistow, antyglobalistow, anarchistow i czego tam jeszcze. Straganow mnostwo, przemowy jakies na dziedzincu, dyskusje na korytarzach.
"Co jest..?", mysle sobie. Nie zdziwilbym sie wcale widzac plakat w rodzaju
"Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych walka z miedzynarodowymi wyzyskiwaczami, imprerializmem i zlem wszelakim. Rewolucja rozpoczyna sie o godzinie 16tej na dziedzincu University of London. Powstan !! Walcz o swoje prawa !! (ps. Kazdy z uczestnikow Rewolucji otrzyma darmowa okolicznosciowa koszulke)"
No, tak to mniej wiecej wygladalo.
Okazalo sie, ze jakas konferencja organizacji lewicowych, anarchistycznych itd rozpoczynala sie wlasnie. Ciekawie bylo, nie powiem. Wstapilem do prowizorycznej 'ksiegarni' gdzie spedzilem dobre pol godziny przegladajac roznego rodzaju publikacje. Od jakiegos czasu chcialem kupic sobie cos Chomsky'ego, ale ceny nieco mnie odstraszyly. 13 funtow za 120 stron ? Nie dla mnie, niestety. Obecnie jestem na ostrym planie oszczednosciowym a wznioslymi ideami nie zapcham sobie burczacego zoladka (wow, jak to przedstawilem - chyba z rozpedu podczepilem sie pod masy glodujacego proletariatu..). Nie wiem jak oni ze swoimi ideami do plebsu chca trafic z takimi cenami...
Dwie godziny temu przyszedlem do domu. Zjadlem dwa lody, ktore ostaly sie jeszcze z sobotnich zakupow, upichcilem sobie ryzowo-wazywne-nie-wiadomo-co, ktorym objadlem sie jak dzika swinia (ulubione porownanie mojej mamy).
W podnioslym nastroju walki o lepsza przyszlosc mas pracujacych sciagnalem sobie wywiad z Chomsky'm. Jak zwykle artykul dajacy wiele do myslenia - otwierajacy oczy na niektore sprawy...
Wlasnie mialy mi sie te oczy otwierac kiedy po jakis 2 stronach krew nieublaganie zaczela splywac w dolne czesci ciala by zajac sie przeciazeniem zoladka wypelnionego do granic mozliwosci (pisalem, ze ryzowo-wazywne-nie-wiadomo-co wyszlo mi naprawde super?). Musialem sie polozyc na zasluzony przeciez odpoczynek. Wstalem po godzinie. Z zapalu rewolucjonisty nie pozostalo wiele...
Kolejny, zenujacy przyklad jak to wzniosle idealy dewaluuja sie nagle gdy tylko dobierzemy sie do korytka...
I tym malo optymistycznym akcentem mowie wszystkim Dobranoc...